Kultura równości

Historie Równości. Trzy etapy niewidzialnej walki: praca, choroba, zapomnienie

Pracowały ponad siły, zarabiały grosze, umierały przedwcześnie – ich życie toczyło się między fabryką, szpitalem a cmentarzem. Choć to one napędzały przemysł, historia zbyt często spychała je w cień. Czas przypomnieć o ich walce, która zmieniła świat.

Marzec to miesiąc, w którym szczególnie przypominamy o walce kobiet o równe prawa, godne warunki pracy i życie bez wyzysku. Międzynarodowy Dzień Kobiet wyrósł z ruchów robotniczych, które sprzeciwiały się brutalnej rzeczywistości fabryk i niesprawiedliwości społecznej.

To właśnie teraz warto spojrzeć wstecz i oddać głos tym, które swoją ciężką pracą i determinacją wywalczyły zmiany, z których korzystamy do dziś. W najnowszym odcinku cyklu Historii Równości  Dr Monika Opioła-Cegiełka (MOC) dokłada kolejną cegiełkę w budowie mostu do przeszłości, odsłaniając zapomniane historie robotnic. Przeżyjmy MOC historii razem!

Historie Równości. Trzy etapy niewidzialnej walki: praca, choroba, zapomnienie

Międzynarodowy Dzień Kobiet, obchodzony 8 marca, ma swoje korzenie na początku XX wieku. Wówczas to ruchy robotnicze w różnych państwach zaczęły domagać się praw i równości dla kobiet, co przyczyniło się do wzrostu świadomości społecznej na temat ich roli w społeczeństwie.

Wśród europejskich działaczek na rzecz poprawy sytuacji robotnic można wymienić m.in.:

  • Clarę Zetknin (1857-1933) i Emmeline Pankhurst (1858-1928), które odegrały kluczowe role w walce o prawa wyborcze oraz lepsze warunki pracy dla kobiet, inspirując kolejne pokolenia do działania na rzecz równości,
  • a wśród polskich działaczek, walczących o poprawę sytuacji robotnic Aleksandrę Piłsudską (1882-1963), która była nie tylko aktywną uczestniczką ruchu feministycznego, ale także zaangażowaną polityczką i działaczką społeczną.

Pod koniec XIX wieku kobiety stanowiły jedną czwartą wszystkich pracowników w przemyśle Królestwa Polskiego. Zatrudnienie znajdowały w wielu gałęziach, ale najliczniej pracowały w przemyśle włókienniczym (50% zatrudnionych). Warunki ich pracy były niezwykle trudne i wymagające. Niezależnie od gałęzi przemysłu, w jakiej były zatrudnione, pracowały ponad siły, kilkanaście godzin dziennie, nie tylko zarabiając niewiele (mniej niż mężczyźni), ale też spłacając kary finansowe za rzekome przewinienia i błędy. Zmuszane do pracy w niebezpiecznych warunkach, przy niedostatecznym oświetleniu i braku odpowiednich zabezpieczeń, często narażały swoje zdrowie i życie.

Doskonale podsumowała to Marta Madejska w książce z 2019 r. Aleja włókniarek:

Szły do pracy, kiedy miały po kilkanaście lat, i od tego momentu całość ich żywota dzieliła się na trzy etapy: fabrykę, szpital, cmentarz. Nisko opłacane, wykorzystywane przez majstrów i właścicieli, przedwcześnie postarzałe.

Płace kobiet były niskie i często niewystarczające by utrzymać siebie i rodzinę. Zarabiały mniej niż mężczyźni, a ich zarobki często nie zależały od wydajności czy poziomu umiejętności, a jedynie płci. Zarabiały najczęściej połowę pensji męskiej, a pracujące także w przemyśle dzieci (podrostki i nieletni) – jedynie 15-25 procent pełnych pensji.

W rezultacie, wiele kobiet zmuszonych było do podejmowania dodatkowych prac lub szukania alternatywnych źródeł dochodu, co prowadziło do dalszego wyczerpania i pogorszenia ich sytuacji życiowej. Warto pamiętać, że ich zarobki były często kluczowe dla przetrwania wielu rodzin z klasy robotniczej. Kobieta, która pracę traciła w pewnym sensie osuwała się na margines. Utrata nawet małego zarobku spychała ją często na ulicę - w bezdomność, nędzę, czasem też w ręce sutenerów i stręczycielek (M. Madejska, Aleja włókniarek, Wołowiec 2019).

Pod koniec XIX wieku łódzkie zakłady Scheiblera były jednymi z największych w Europie, zatrudniając w 1899 r. niemal 7,5 tys. osób. Warunki były ekstremalnie złe: panujący w fabrykach hałas, huk maszyn, trwale uszkadzał słuch; dźwiganie szpul i bel materiału obciążało kręgosłup i powodowało liczne kontuzje; nocna praca wybijała z rytmu snu, a pył przędzalniczy zatykał krtań. Kobiety pracowały w celowo rozpylanej wilgoci by włókna nie łamały się przy tkaniu, a nici nie rwały. Wszystko to kilkanaście godzin dziennie, sześć dni w tygodniu, kilkadziesiąt lat - jeśli pozwoliło na to zdrowie (M. Madejska, Aleja włókniarek, Wołowiec 2019).

Postęp techniczny, intensyfikacja pracy i kilkunastogodzinne zmiany prowadziły do licznych wypadków przy pracy. Podobny los współdzieliły robotnice w fabrykach w różnych zakątkach świata. Przyczyną ich śmierci nie były jednak tylko wypadki, ale także wyczerpanie organizmu spowodowane nieludzkimi warunkami prac, brak odpowiedniej opieki zdrowotnej oraz niejednokrotnie celowe działania by zakończyć swoje życie. W prasie tego okresu można znaleźć informacje o zażyciu przez pomyłkę kwasu karbolowego lub esencji octowej.

Kobiety odegrały kluczową rolę w ruchach robotniczych i walkach o prawa pracownicze. Organizowały strajki i domagały się poprawy warunków pracy, równej płacy oraz prawa do urlopu. Ich determinacja przyczyniła się do późniejszych reform społecznych i prawnych. Warto o nich pamiętać nie tylko w marcu, ponieważ ich historia jest świadectwem odwagi i wytrwałości w dążeniu do sprawiedliwości społecznej.

Historie Równości  to autorski cykl realizowany w ramach Kultury Równości Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, prowadzony przez dr Monikę Opiołę-Cegiełkę – historyczkę i filolożkę romańską, adiunktkę na Wydziale Historycznym UKW.